Niektóre okładki po prostu spełniają swoją funkcję. Oddają charakter książki i w zasadzie nie mogą być wybitniejsze niż ona – wpisują się w określoną konwencję i przekazują jasny komunikat co do zawartości. Gorzej, jeśli okładka jest z innej bajki niż dzieło, które zapowiada:
Stare wydania Conana można przynajmniej lubić ironicznie. Współczesne paranormal romance… wstyd wyciągnąć przy ludziach z plecaka, a niektóre urban fantasy nie wiedzieć czemu się z nimi ścigają, zamiast poprzestać na czymś takim:
A już w ogóle najgorzej, kiedy okładkę zastępuje fotos z filmu. Ohyda. Pozbyłem się w życiu dwóch wydań Trylogii, jednego ze względu na niesławne tłumaczenie*, drugiego właśnie z powodu filmowej okładki. W chwili finansowej słabości skusiłem się na tanie wydanie okolicznościowe, w roku premiery FotR, ale już dawno zastąpiłem je czymś ładniejszym.
Regularnie wymieniam w swojej biblioteczce wydania lubianych książek na takie z ładniejszą okładką, powoli kompletując choćby takie wydania „Gry o tron”:
Polski wydawca się nie popisał, sam nigdy nie musiałem wybierać między Pratchettem, a Martinem, ale okładka polskiego wydania prawie mnie zniechęciła do sięgnięcia po „Grę o tron”, lata temu:
Chyba już wolałbym wersję z Seanem Beanem siedzącym na Żelaznym Tronie.
Okładki Pratchetta są dla mnie nieodłączną częścią doświadczenia Świata Dysku, nie wyobrażam sobie Rincewinda i s-ki w innym wydaniu. Nawet jeśli mają swój urok, zostanę przy klasycznych wersjach.
www
Serie nie zawsze się sprawdzają, nie jest łatwo znaleźć punkt równowagi między pewną uniformizacją, a indywidualną specyfiką poszczególnych tytułów. Harper Voyager ten punkt znalazł w niedawnej serii oprawionej w płótno klasyki s/f i fantasy. Mam Martina, Gibsona i Feista, ale mocno mnie kuszą White z Tolkienem, choć i „Hobbit”, i „The Once and Future King” stoją już na moim regale, w bardzo ładnych wydaniach…
Interesująca sytuacja często ma miejsce świecie komiksów – często te o dość konserwatywnej kresce pozwalają artystom bardziej się wykazać przy tworzeniu okładek. Jestem fanem „Fables” od dawna i z wielu powodów, ale do skompletowania papierowych wersji najbardziej chyba zachęciły mnie okładki, które wyszły nawet w osobnym albumie (do wglądu w siedzibie redakcji „The Borek Fałęcki Review of Books” 😉 )
Mój komentarz do tematu „UK vs US covers” ograniczę do dwóch ilustracji, nie ma potrzeby, by pisać, która jest skąd i którą wolę… prawda?
Na amerykańskiej dodatkowo blurb… kolejna zmora, najbardziej znienawidzona na okładkach pierwszych wydań w twardej oprawie. Jeśli wydałem masę kasy, żeby książkę przeczytać od razu, zamiast czekać na taniego masowe paperbacka, mogę chyba oczekiwać, że urody dużej, dopracowanej okładki nie zepsuje mi nachalna reklama? Nie mogę 😦
A ja nie jestem przekonany do Sandersona, po co mi go wrzucają na skądinąd świetną okładkę?
Harry Dresden w kapeluszu… cóż, nowe ujednolicone wydania Dresden Files to chyba jedyny przypadek, kiedy wolę amerykańskie w stylu okładki od brytyjskich (nie licząc wspomnianej w poście Oli Briggs, ale brytyjskie okładki serii o Mercy Thompson to paskudztwo niemieszczące się na żadnej skali).
W kurczącym się świecie celulozy okładki w przyszłości tylko zyskają na znaczeniu. Czytadła mogą trafiać na Kindle, papierowe wydania, coraz droższe, będą musiały zdobyć uwagę i sympatię bibliofili. Już teraz mam na półce książki, których szybko nie przeczytam – ich elektroniczne wersję podobały mi się na tyle, że bardzo chciałem postawić na półce klasyczne wydanie, ale przed emeryturą mogę nie mieć szansy, żeby do książki wrócić. Ale na okładkę od czasu do czasu rzucam z radością okiem 🙂
Bonus 1: Polak potrafi (ładnie wydać fantastykę):
To wydanie Le Guin kupiłem wyłącznie ze względu na walory estetyczne. Miałem już polskie, paskudne, wydania poszczególnych ksiąg, miałem też jednotomowe, akceptowalne w formie, wydanie angielskie, ale to – musiałem zdobyć.
www
www
www
www
Bonus 2: Link dla tych, dla których w tym poście było za dużo tekstu.
*Czytelniku, jeśli nie wiesz, o co chodzi, to masz szczęście. Z następującym cytatem zapoznajesz się na własną odpowiedzialność: “Kiedy Bilbo Bagosz z Bagoszna oznajmił, że wkrótce wyda wspaniałą ucztę dla uświetnienia swoich sto jedenastych urodzin, w Hobbitowie zapanowały wielki gwar i podniecenie.” (“Bractwo Pierścienia” Jana R.R. Tolkiena, tłum. Jerzy Łoziński, wyd. Zysk i S-ka 1996)
A propos tego i poprzedniego tekstu, chciałbym wspomnieć o fatalnej praktyce ładowania na okładki książek zdjęć i grafik z filmów i gier komputerowych będących adaptacjami danego dzieła literackiego. Jednym z bardziej jaskrawych przykładów jest skrajnie nieklimatyczne wydanie cyklu o Wiedźminie Sapkowskiego, które ukazało się po, skądinąd niezłej, grze. Już dużo lepsze było stare “białe” wydanie Supernowy z końca lat 90-tych (zanim dodano do niego okropny pasek “Polityka poleca” czy coś takiego).
LikeLike
http://www.wired.com/2010/01/dantes-inferno-reprint/
“Ugly Reprint of Dante’s Inferno Aims For Gamers” 😀
LikeLike
Myślę, że grupa docelowa tego typu okładek jest i tak stracona dla czytelnictwa – przynajmniej tego choć odrobinę wartościowego 😛
LikeLike
Blurby na okładkach powinny być zakazane – szczególnie w wykonaniu Martina, który powtarza się wprost niemiłosiernie i jest zazwyczaj tak ogólny w opisie, że można się zastanawiać, czy w ogóle czytał daną książkę.
Co do niesławnego tłumaczenia Łozińskiego, to aż mnie dreszcze przeszły, kiedy przypomniałam sobie to wydanie. Brr! Okładki mylące oraz polskie wydania to wręcz temat na osobnego posta – podobnie jak niektóre tłumaczenia…
P.S. Echh no i teraz będę musiała sobie kupić to wydanie Ziemiomorza… 😉
LikeLike
http://io9.com/no-stilettos-my-philosophy-as-a-woman-scifi-and-fantas-1692630435/+emmacar – tekst, na który wpadłem już po publikacji postu… generalnie “genre covers from feminist perspective”, ale mnie zainteresowały zdjęcia, pod koniec artykułu, z sesji zdjęciowej (!). Tak powstaje współcześnie wiele okładek, w tym prawie wszystkie najbardziej paskudne…
LikeLike
Pingback: Brandon Sanderson, Mistborn Trilogy (2006–2008) | Re-enchantment Of The World
Pingback: More loot… | Re-enchantment Of The World